Prace
Niepamięć
Z mrocznego tła, niczym z zaświatów, wyłaniają się bohaterowie minionych narracji. Ożywają w naszej pamięci by za chwilę ponownie zniknąć i zapaść w niepamięć. Kim byli, a raczej kim są aktorzy wizualnego przedstawienia? W subtelnym profilu kobiety odwracającej spojrzenie od lustra w stronę krzyża na znak pokuty, odnajdziemy zapewne dalekie echa tycjanowskiej Kobiety z lustrem, a skąpane w mlecznej bieli nagie sylwetki kochanków, rozdzielone karminem szaty, to z pewnością Antiope i Jupiter z obrazu Antona van Dycka. Do każdej przywołanej przez Krzysztofa Nowickiego reminiscencji można by odnaleźć klasyczny pierwowzór. Jednak bez wątpienia nie to było intencją samego autora, który w jednym z wywiadów określił swój zamysł używając sformułowania, że „maluje o malarstwie”. W świetle tych słów prezentowany na wystawie cykl obrazów stanowi raczej próbę refleksji na temat roli klasycznego malarstwa we współczesnej recepcji sztuki.
Twórczość Krzysztofa Nowickiego jest niewątpliwie też afirmacją samego malarstwa. Artysta z prawdziwą wirtuozerią i wyczuciem operuje środkami wyrazu typowymi dla tego medium, łącznie z wykorzystaniem technik starych mistrzów. Chcąc przywołać estetykę dawnych epok, sięga po renesansowe sfumato czy znamienne dla baroku chiaroscuro i tenebryzm. Jednocześnie na każdym płótnie pozostawia sugestywny ślad, czyniąc swoje przedstawienia nieoczywistymi projekcjami z przeszłości ulokowanymi w ponowoczesnej rzeczywistości. Większość postaci artysta pozbawił twarzy, a niekiedy i atrybutów świętych, jakby chciał celowo zlekceważyć rozpoznawalną przez wieki ich „podmiotowość”, a zarazem odrzucić mimetyczny wymiar swojego malarstwa. Efekt ten potęguje dodatkowo zabieg rozmycia i zamazania kształtów, który ostatecznie przekreśla realizm scen. Niektóre kompozycje współtworzy język abstrakcji w postaci cyfrowych siatek geometrycznych, bazujących na matematycznej poprawności. Renesansowa złota proporcja zostaje poddana komputerowej regule. Z tych siatek wielokątów, kreślonych na płaszczyźnie płótna, już tylko niewielki krok dzieli artystę od skoku w przestrzeń materializującego trójwymiarowe obiekty, całkowicie wpisujące się w całokształt plastycznych poszukiwań artysty.
W sztuce Nowickiego mamy do czynienia ze swoistą transfiguracją wizerunków stanowiących filar europejskiego malarstwa; składających się na europejską pamięć kulturową zakorzenioną w obrazie, którą pierwszy zdefiniował Aby Warburg w swoim przełomowym dziele - Atlas Mnemosyne. Nieprzypadkowo właśnie artysta sięga po te wyobrażenia i niczym na znak manifestu, naznacza swoje płótna skażeniem tożsamym z upływem czasu, patyną tak ciężką i mglistą, że uniemożliwiającą rozpoznanie kształtu, rozpoznanie mitu, aż w końcu rozpoznanie kodu kulturowego. Za sprawą jego obrazów odnosimy wrażenie, że stajemy się uczestnikami wysublimowanej i wieloznacznej gry, do której zaprasza nas ich twórca z nadzieją, że podejmiemy próbę ponownego ich odczytania, że odnajdziemy nieczytelny, zatarty z biegiem lat kod znaczeń.
Dzieła dawnych mistrzów utraciły przez wieki swoją czytelność, jasność przekazu i wyrazistość ekspresji. Okres dzielący teraźniejszość od czasu ich powstania wypełnia przepaść społeczno-kulturowa. Ich recepcja przez współczesnego odbiorcę jest ograniczona licznymi uwarunkowaniami, zarówno natury formalnej, jak i treściowej. Charakter muzealnej ekspozycji wyabstrahowującej dzieło z pierwotnego miejsca przeznaczenia i tym samym pogłębiającej dystans z widzem, ale również niedoskonałość metod konserwacji dzieł sztuki, zakłócają proces ich postrzegania. Na wartość poznawczą dzieła nie pozostaje też obojętny kontekst historyczny, który determinuje warstwę znaczeniową, kody znaczeń oraz możliwości interpretacyjne. Ale przede wszystkim powstała przez lata wielość interpretacji, czynionych głównie w duchu epistemologicznym, sprawia, że współczesny odbiorca zapomina o czysto wizualnym wymiarze dzieła.
Cóż pozostaje zatem współczesnemu widzowi klasycznego malarstwa, jak nie pójść za radą Mieke Bal - badaczki kultury wizualnej i porzucić historyczny kontekst dzieła na rzecz współczesnego odbioru. Może warto wyjść poza ramy dzieła przypisane kontekstem macierzystym, ograniczającym świeżość spojrzenia i na nowo odczytać dzieło przez pryzmat tego, co aktualne. A może paradoksalnie dzieła wielkich mistrzów pomimo, że są częścią pamięci kulturowej, czekają na zapomnienie. Czyżby jedynie amnezja „ciężaru dzieła” pozwoliła ponownie je odkryć i spojrzeć na nie na nowo. Bo przecież cały urok obcowania ze sztuką czerpiemy z jej odkrywania, z jej indywidualnego doświadczania i własnego poznania. Trzeba więc poddać się niepamięci by móc odzyskać prostolinijność i swobodę spojrzenia; tą spontaniczność widzenia i radość odkrywania, którą niosą ze sobą obrazy Krzysztofa Nowickiego.
Barbara Haręża